Jak przerobić busa na kampera, czyli kamperowa alchemia dla odważnych rzemieślników
Nie każdy bohater nosi pelerynę. Niektórzy mają klucze oczkowe, piłę tarczową i żyłkę do przerabiania blaszaka w spełnione marzenie o wolności. Mowa o ludziach, którzy biorą zwykłego dostawczaka – często jeszcze pachnącego warsztatem i kurzem z budowy – i zmieniają go w kampera, w którym można spać, gotować, marzyć i zapomnieć, że istnieją korki.
Ale uwaga: zabudowa busa na kampera to nie tylko wkręty, sklejka i romantyczna muzyka w tle. To gra wymagająca sprytu, planowania i znajomości przepisów. Bo chociaż chodzi o wolność, to bez odrobiny rozsądku skończyć można z kuchenką, która się przewraca na zakręcie, i łóżkiem, które trzeba demontować przy każdym hamowaniu. Dlatego jeśli masz busa do przerobienia na kampera, najlepiej będzie powierzyć tę sprawę specjalistom. Zapraszamy do nas – zajmujemy się zabudową na kampery.
Najpierw pomysł, potem wykonanie
Specjalista od kamperowej metamorfozy musi być trochę architektem, trochę elektrykiem, trochę stolarzem, a trochę… marzycielem. Zanim wbije pierwszy gwóźdź (albo raczej wkręt), musi wiedzieć: dla kogo ten kamper? Dla jednej osoby i psa? Dla czteroosobowej rodziny z zacięciem do górskich wycieczek? Dla pary cyfrowych nomadów, którzy będą w nim mieszkać na stałe?
Układ wnętrza to jak rozgrywka w Tetrisa – trzeba zmieścić wszystko, co potrzebne, tak by nic nie spadło, nie skrzypiało i nie zablokowało dostępu do słoika z kawą.
Co powinno się znaleźć w kamperze? Przepis na mobilny dom
Łóżko, które nie jest tylko deską z gąbką. Dobrze, by było wygodne, składane lub wysuwane. Czasem z funkcją „górnej koi” – bo kto powiedział, że spanie na piętrze to tylko dla dzieci?
Kuchnia, czyli mała strefa gastronomiczna z kuchenką (gazową lub indukcyjną, jeśli jest prąd z zapasem), zlewem i lodówką. I choć nie musi się w niej mieścić pięć garnków, to dobrze, by mieściła się patelnia i marzenie o omlecie z rana.
Toaleta i/lub prysznic – temat kontrowersyjny jak ananas na pizzy. Jedni nie wyobrażają sobie kampera bez WC, inni wolą stację benzynową i kubek wody na rozgrzane czoło. Ale jeśli już robisz kampera z rozmachem, pomyśl o toalecie kasetowej i kabinie prysznicowej – nawet malutkiej. W razie ulewnej nocy, kiedy wszystko inne wydaje się daleko i mokre – podziękujesz sobie.
Zbiorniki na wodę – czysta i szara, czyli taka po zmywaniu i myciu rąk. Muszą być szczelne, dobrze zamocowane i łatwe do opróżnienia. Kamper bez wody to jak rower bez kół – niby jest, ale jak z niego korzystać?
Instalacja elektryczna – prawdziwa czarna magia. Trzeba ją zaprojektować mądrze: z akumulatorami, przetwornicą, ładowarką, bezpiecznikami, gniazdkami i – jeśli dusza romantyczna – może nawet z panelem słonecznym na dachu. I świętym spokojem, że lodówka działa nawet na końcu świata.
Ogrzewanie – bez tego ani rusz w październiku. Może być gazowe, dieslowskie, a nawet elektryczne (dla tych, którzy zawsze śpią pod kablem). Ważne, by było sprawne, ciche i bezpieczne. Bo nikt nie chce budzić się zamarznięty jak pingwin na Fiacie Ducato.
Wentylacja i izolacja – żeby w środku nie było jak w termosie na jajka. Dobre okna dachowe, izolacja termiczna z wełny, maty albo pianki – to rzeczy niewidoczne, ale kluczowe. Dzięki nim w lecie nie usmażysz się jak kotlet, a zimą nie zamarzniesz jak lody Calypso.
Nie zapomnij o homologacji i rozsądku
Tu kończy się romantyzm, a zaczynają urzędy. Jeśli chcesz, żeby Twój kamper był nie tylko wygodny, ale i legalny, trzeba go zalegalizować. Homologacja kampera oznacza wpisanie do dowodu rejestracyjnego, że nie jest już dostawczakiem, tylko pojazdem specjalnym – turystycznym. Wymaga to m.in. określonego wyposażenia (np. miejsc siedzących, stołu, miejsca do spania) i przeglądu technicznego. Wspólnie ogarniemy ten temat więc nie martw się na zapas.
Specjalista od zabudowy musi o tym wszystkim pamiętać – bo nawet najpiękniejszy kamper bez papierów to tylko… bardzo ciężka altanka na kołach.
Na koniec: magia
Bo choć zabudowa pojazdu na kampera to technika, planowanie, mierzenie i kładzenie kabli, to w ostatecznym rozrachunku chodzi o coś więcej. O możliwość zaparkowania nad jeziorem, otwarcia tylnej klapy i wypicia porannej kawy z widokiem na mgłę. O to, by ściany, które sam przykręciłeś, dawały poczucie bezpieczeństwa. I o tę cudowną świadomość, że Twój dom – zawsze ruszy za Tobą.
A specjalista, który to potrafi z blaszaka uczynić? Cóż – to nie rzemieślnik. To czarodziej z wiertarką. My umiemy 🙂